piątek, 1 marca 2013

Final countdown

30 dni do 30. Żarty się skończyły. Wczoraj odkryłam, że JUŻ TERAZ gorzej znoszę chociażby picie wina. Po dwóch małych kieliszkach zwyczajnie zasnęłam. Podjęłam jakiś czas temu próbę wskrzeszenia w sobie nawyku biegania. Skończyło się na trzech treningach. Że kondycję mam słabą, to akurat nie nowość. Ale nie ma co się oszukiwać - wiek dodatkowo robi swoje. Najgorsze co prawdopodobnie może mnie spotkać, to ta stygmatyzacja podczas wybierania kremów do twarzy. To już jest po prostu inna półka w rossmanie - 30 plus. Ktoś, kto wymyślił takie kremy, musiał być złośliwym, zgorzkniałym, podłym i mściwym zgredem. Po trzydziestce rzecz jasna.
Dobra. Nie ma co dramatyzować. Mam jeszcze trzydzieści dni. Jak skazaniec. Ale do wykorzystania pozytywnego. Amen.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz