wtorek, 19 marca 2013

Sąd nie-ostateczny

Z remontem mieszkania jest trochę tak jak z byciem sędzią we własnej sprawie. Przy czym każdy wyrok jest raczej prawomocny i bez możliwości ułaskawienia. Przynajmniej przez kilka lat. No chyba że ma się dużo kasę na wyjście za kaucją... 
Zmuszona jestem do podejmowania absurdalnych wyborów, przy czym naprawdę nie wiem, po której stronie się opowiedzieć, bo argumentów mi brakuje. Za to nie brakuje różnym stronom sprawy. Dajmy na to - kwestia listew przypodłogowych. Podłogę mam już gotową, będzie ona jeszcze cyklinowana i olejowana. No i mój wujek, który wykonuje znaczną część remontu mówi mi, że pan-od-podłóg powinien przed ostatecznym malowaniem ścian założyć owe listwy, żeby potem ekipa wujka mogła przy listwach zasilikonować szpary i ostatecznie już te ściany pomalować. Z kolei pan-od-podłóg mówi, że to bzdura, bo listwy zakłada się na końcu. Wiadomo jak to jest, jak spiera się dwóch fachowców. Każdy ma rację. Ale pewnie zdecydować muszę ja. 
Przez moje nowe kąty przewijają się też już kolejni eksperci od kuchni. Skąd biorą ceny, to nie wiem. Opcje są dwie - że albo z kapelusza, albo z kosmosu. W każdym razie nikt nie potrafi zrozumieć, że mi już na tę kuchnię niewiele kasy zostało, a jakoś żyć trzeba. Więc dobrze byłoby, żeby było tanio i do tego jeszcze ładnie i porządnie.
Za materacem też się nadal uganiam. I nadal nie znalazłam sposobu na przechytrzenie sprzedawców.
Plus jest taki, że mam już wewnątrz mieszkania zamontowane drzwi.
Bez klamek.

1 komentarz:

  1. moim zdaniem na logikę listwy powinno się zakładać po założeniu podłogi - jak pan od podłogi mówi - u mnie tak było
    co do kuchni to tak. ceny z kosmosu...olcia.

    OdpowiedzUsuń