Awaria zażegnana. Szczęśliwie. Przeprowadzka na poważnie rozpoczęta. Dziś poszły w ruch mebelki, w oszołamiającej ilości sztuk łącznie czterech. Przyjechał też zakupiony materac. Przewinęło się kolejnych dwóch potencjalnych projektantów kuchni. Swoją drogą - mógłby mi któryś dać rysunek z tymi ich pomiarami, cobym przekazała kolejnym, bo męczą się wszyscy przy tym okrutnie. Wyzwanie jest tym większe, że w mym mieszkaniu mało gdzie są kąty proste... Jak dziś kolejny pan projektant mierzył wysokość pomieszczenia, to już mu sprawę ułatwiłam i mu powiedziałam, że 2,48 m, bo przecież niedalej jak pół godziny wcześniej inny koleś to mierzył. Luz. Jak na razie nic z tego projektowania ładnego (ani taniego...) nie wychodzi.
Tymczasem jakby przy okazji całej tej przeprowadzkowej historii, planuję święta. Stawiam na to, co w miarę potrafię, czyli na wypieki. Jak mi starczy energii, czasu i siły, to może postaram się o jakieś baby.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz