poniedziałek, 29 września 2014

Przez okno

Jak człowiek siedzi od pięciu dni w domu, to jedno co widzi bardzo wyraźnie, to na pewno brudne okna. 
Dopiero w ubiegłym tygodniu uznałam, że sezon letni bezpowrotnie się skończył, a następny nadejdzie pewnie za 10 miesięcy, więc zdjęłam z okien siatki antykomarowe. Wówczas się okazało, że te siatki może i przed owadami chronią me mieszkanie, ale szyb nie uchroniły przed zabrudzeniami.
Dziś rano już byłam tak zdesperowana, że gotowa byłam w tym pochorobowym amoku okna czym prędzej umyć. Zdrowy rozsądek jednak mi podpowiedział, że efekt może być taki, że owszem - szyby będą czyste, ale ja wrócę do łóżka na kolejny tydzień, a tego już bym nie przeżyła. 
Wybrałam mniej inwazyjne aktywności na ostatni dzień chorobowego. Piekę sobie chleb. Luz. 

sobota, 27 września 2014

Dowodzenie

Jak człowiek chory i musi leżeć w łóżku, to łóżko szybko zamienia się w małe centrum dowodzenia światem. Moje stało się jednocześnie przechowalnią chusteczek (nie tylko czystych i świeżych), tabletek-antybiotyków, tabletek-probiotyków, tabletek oczyszczających zatoki, wód morskich do nosa w spreju, kropli do nosa z płynnym antybiotykiem, ładowarek do telefonów, telefonów, tabletów, komputerów, pendrivów z zaległymi filmami, książek, aktualnie pitych herbat, termometrów (odkryłam cudo o nazwie "termometr galowy" - wygląda jak stary poczciwy rtęciowy, mierzy równie dobrze i jest sto razy lepszy od elektronicznego), papierków po batonie migdałowym  z lidla, notesów Szlachetnej Paczki, dodatkowych poduszek na potrzeby wygodnego oglądania filmów, przedłużaczy, żeby wygodniej podłączać laptopa do prądu, pudełek z wazeliną do ust, swetrów, okularów i innych produktów pierwszej potrzeby.

wtorek, 23 września 2014

W zatoczce

Umieram z powodu zapalenia zatok. Naprawdę umieram, bo nie dość, że zatoki, to głowa boli, nos zatkany, oczy łzawią. Ogólne rozbicie i niemoc gratis. 
Marzę o weekendzie. O takim żeby nawet do sklepu nie iść, tylko leżeć w łóżku, czytać książki, uczyć się niemieckiego i oglądać filmy. I pić herbatę gorącą. O takim weekendzie marzę. 
Weekend mój zapowiada się następująco. 
Sobota, godz. 9.00 praca (prozdrowotnie - żeby nie było - obchody Światowego Dnia Serca, luz), godz. 14.00 czwarte urodziny mego sąsiada, wieczór - urodziny pewnej trzydziestolatki, niedziela - urodziny pewnej ponadczterdziestolatki. 
Po tym napiszę referat pt. Wpływ glutenu i cukru spożywanego w urodzinowych tortach na postępujące zapalenie zatok
Luz.

poniedziałek, 15 września 2014

Sześć złotych myśli na koniec lata

1. Kiedyś człowiek - nawet będąc dzieckiem - po prostu chodził na grzyby, zbieraj je i jadł. Teraz jak się naczyta w mediach i internetach o zatruciach, wymianach wątroby i zgonach, to nawet nad borowikiem się trzęsie i zastanawia, czy to oby na pewno szlachetny grzyb. 
2. Jak człowiek ma koleżankę, która została wytrawną biegaczką i robi półmaraton w 1:50 h, po czym z grymasem na twarzy powtarza każdemu "Słabo mi poszło, jestem z siebie taaaaka nieeezadooowoooloooooona", to ma ochotę ją udusić i wysłać rakietą na księżyc. 
3. Jak człowiek zaczyna oglądać serial amerykański np. House of cards, chociaż z seriali wyrósł wraz ze skończeniem studiów (na studiach seriale były wymarzoną wymówką na nieuczenie się do sesji, bo przecież "jeszcze tylko jeden odcinek i już siadam do książek"), to przestaje się zajmować innymi dziedzinami życia, szczególnie spaniem.
4. Zdecydowanie najgorszym momentem na powtórne odkrycie uroków poruszania się po mieście rowerem, jest koniec lata. Tak tylko mówię - jakby ktoś chciał teraz wyciągnąć rower z piwnicy. 
5. Jeśli całe miasto, a nawet okolice miasta, narzekają na przebywanie w centrum podczas Winobrania, ze względu na smród/hałas/smród/brud/smród/żulerkę/smród/tandetę/smród, to KIM SĄ ci ludzie, którzy falami się przetaczają przez deptak? KIM? Ufoludkami z innej planety, którzy nie odczuwają tych smrodliwych efektów specjalnych?
6. Złota myśl w formie pytania: Co jest złego w byciu kujonem i uczeniem się słówek na lekcje niemieckiego?