Z moją pracową koleżanką Justyną to jest ten plus, że mamy podobne problemy. Więc nie musimy sobie za wiele tłumaczyć, wystarczy rzucić czasem tylko hasło i już wiemy o co chodzi. A chodzi przede wszystkim o to, że obie mamy po 180 cm. I różne z tym od dzieciństwa klasyczne przygody. Wiadomo - standardem przy poznawaniu nowych osób są teksty typu - czy grasz w koszykówkę, tudzież - bardziej wyedukowani kibice sportowi pytają o siatkówkę. Ewentualnie jak ktoś na początku znajomości chce się w obsceniczny sposób podlizać, to pyta, czy jesteś modelką. My te wszystkie pytania z wyuczonym już teatralnym gestem zbywamy za pomocą machnięcia ręką lub znudzonego przewrotu gałkami ocznymi.
Ale opowiedziała mi Justyna taką właśnie swoją przygodę z sobotniej imprezy ze znajomymi od biegania. Otóż dopadła ją jakaś koleżanka, która zamiast "cześć" powiedziała "jak to fajnie, że jesteś taka wysoka, pewnie byłaś modelką". No to Justyna tłumaczy: że nie - nie była modelką, i nie - nie chciała być. A poza tym bycie taką wysoką osobą nie zawsze jest fajne, bo ma się różne właśnie problemy, na przykład za krótkie nogawki, jest się zawsze widocznym, trudno być niewidzialnym, wszyscy wysokiego kojarzą, bo mówią "no jak to która Justyna? TA WYSOKA". No i trzeba się garbić, żeby usłyszeć, co mówią ci ludzie tam na dole.
Luz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz