wtorek, 24 grudnia 2013

Trójwymiarowo


Istnieje taka obawa, że mogę do świąt ze wszystkim nie zdążyć. Ciasteczka 3D, choinka i trzygodzinne pakowanie prezentów to zaledwie część. Wczoraj wieczorem upiekłam jeszcze trzy pierniki, a za chwilę biorę się za sernik, którego nigdy w życiu jeszcze nie robiłam. Luz.   
Niestety, w międzyczasie okazało się, że pominęłam kilka osób przy planowaniu prezentów. Otóż totalnie nie pomyślałam o mojej kuzynce i jej mężu, którzy będą na naszej 11-osobowej wigilii. Ale absolutnie nie zamierzam już tych zaległości nadrabiać. Trudno.

środa, 11 grudnia 2013

Novy dum

Jak przejdę na emeryturę, to się wyprowadzę do Czech. Do tej pory nauczę się języka czeskiego - bo odkryłam w sobie nowym potencjał w tym zakresie. Będę tam miała mały domek, będę w niedzielę o poranku odśnieżać chodnik przed wejściem. Będę jadła knedliki i popijała śliwowicą. Ewentualnie przeprowadzę się w inne miejsce. Tak czy siak - muszę się do tego już zacząć przygotowywać. 




wtorek, 3 grudnia 2013

Miej serce

Podjęłam próbę umówienia mojej mamy do kardiologa. Ponieważ od wielu miesięcy słyszałam w kardiologicznych poradniach, iż na ten rok to już szans nie ma, ani prywatnie, ani na żaden tam fundusz. I że rejestracja na nowy rok rusza 1 grudnia. Czyli drugiego, bo pierwszy to niedziela. Drugiego dodzwonić się nie można, więc trzeciego - heroicznie, wybieram się na spacer do przychodni. A tam tłumy. Średnia wieku wiadomo jaka. I już miła pani w berecie, która stoi przy drzwiach i wzięła na siebie ciężką rolę społecznego punktu informacyjnego, mówi mi, że muszę pobrać numerek. Pobieram. 163. No to pani w berecie wyjaśnia, że spokojnie mogę pójść do miasta na zakupy i kawę, bo potrwa to na pewno. Zamiast na zakupy, idę do domu na herbatę. Po godzinie wracam do przychodni z książką.
Ale nie czytam. 
Nasłuchuję i obserwuję. 
Panie rejestratorki wywołują raz po raz kolejne numerki. I szybko okazuje się, że nie mam istotnych informacji o skierowaniu mojej mamy. Nie wiem, do którego kardiologa chodziła wcześniej. Nie wiem, kiedy miała ostatnią wizytę. Więc zaczynam do mamy dzwonić z częstotliwością co minutę, a mama uparcie nie odbiera. 
W tym czasie dwie panie obok mnie (biały beret i beżowy beret) opowiadają sobie, co która je na śniadanie. 
Przy drzwiach wejściowych tworzy się już cały komitet społeczno-kolejkowy informujący nowo przybyłych. W ich głosach można wyczuć idealną mieszankę satysfakcji i współczucia. Satysfakcji - bo przecież oni w tej kolejce do kolejki są już o wiele bliżej celu. A współczucia - bo ci nowi będą musieli przejść całą tą tyradę -od numerka do okienka. 
Wchodzi stary, niski, siwy pan - typ wesołka. Uzyskuje informacje od komitetu społecznego. Jedna pani mu mówi "Spokojnie może pan iść na piwo". Wesołek podchwytuje: "Ooo, to pani pójdzie ze mną" - mówi jej. Pani robi iście oburzoną minę, a wesołek zaczyna wędrować między czekającymi. W ręku obowiązkowo dzierży plastikową reklamówkę, co pozwala mu się zbytnio nie wyróżniać z tego tłumku. Luz. 
Za chwilę wpada inny pan. Też bardzo charakterystyczny. No i zaczyna się. Do rejestratorek, głosem raczej podniesionym - że on już wczoraj próbował się tu dodzwonić, że jak to działa. Że owszem, wczoraj to ktoś tu nawet odebrał telefon, ale szybko odłożył słuchawkę. I że jak to właściwie jest z tym rejestrowaniem. Rejestratorka ledwo reaguje. Wymownym teatralnym ruchem ręki prezentuje panu otoczenie. A ten dalej swoje. Ona ucina, że nawet nie zamierza z nim w ten sposób dyskutować. Klasyk. 
Ja w tak zwanym międzyczasie cały czas dzwonię do mojej matki, żeby uzyskać od niej potrzebne informacje. 
134. 135. 136? Nie ma. No to 137. 
 Wpada pan w stylu "ubrałem-się-dziś-na-bogato". Rozgląda się. Komitet mówi mu o numerkach. "Hahaha! To ja dziękuję bardzo" - i gdyby mógł toby jeszcze napluł. Wychodzi. 
Ja nadal dzwonię do mamy. 
151. 152...
Panie rejestratorki mają wielką moc i władzę. Pokorne panie w beretach nawet nie dyskutują. Co odważniejsza, coś tam pod nosem skomentuje, ale raczej ogólnie na służbę zdrowia, niż na rejestratorki. 
159. 160.
Moja mama z konsekwencją godną matki idealnej - nie odbiera.
Spoglądam na zegarek. Siedzę już tak sobie dwie godzinki. 
161. 162. 
I teraz zagadka. W którym momencie moja mama do mnie oddzwania? 
Luz.