Nie da się ukryć, że miałam najbardziej odjazdowego Sylwestra ze wszystkich.
Przygotowania zaczęłam rano, już koło godz. 11. Z półmokrymi włosami pognałam do pana, co dał mi skierowanie na imprezę (tylko frajerzy kupują "bilety wstępu" - prawdziwa zabawa jest na SKIEROWANIE). 150 zł za ten świstek papieru, ale czego się nie robi dla rozrywki. W końcu to tylko raz w roku. Albo nawet - tylko raz w życiu.
Szofer przywiózł mi niezbędne imprezowe kosmetyki. Na imprezce wylądowałam dość wcześnie, bo już koło 13. Najpierw wstępne rozeznanie, kreacja, specjalne wyjściowe pantofle (na co dzień raczej w nich nie chodzę), stylowa biżuteria - zgodnie ze złotą zasadą "im mniej, tym lepiej", czy jak to mówią Anglicy less is more - założyłam jedynie bransoletkę plus specjalną motylkową ozdobę na rękę. Mały przedimprezowy relaksik na leżance i można było zaczynać. Wstyd się przyznać, ale na dzień dobry urwał mi się film. Pamiętam za to, że balowałam na białej sali - i jak na bal przystało, wszyscy byli w maskach. Ja - w stylowej sukience, którą dostałam od gospodarzy. Ocknęłam się po jakimś czasie - rzekłoby się - znieczulona, ale było zgoła wręcz odwrotnie. Ale nie ma tego złego - przyszedł posłaniec, przyniósł drineczki (dwa wypiłam niemal od razu, czystą - zostawiłam sobie na później), przekąski (jedzenie, które podawali na imprezie - owszem, zjadłam, ale tylko dlatego, żeby gospodarzom nie robić przykrości). Był za to szampan, podawany dożylnie. Ktoś nawet przede mną postawił kieliszek do wódki, ale taki mało wytworny, bo plastikowy, a zamiast wódki była w nim tabletka. Luz. Połknęłam. Jak przygoda, to przygoda.
Niestety, tak to w polskiej sylwestrowej tradycji bywa, nie może na imprezie zabraknąć telewizora. Sylwester z Dwójką czy Polsatem to nieodłącznie elementy porządnej domówki. Na mojej imprezie było lepiej. Telewizor był na monety. Wrzuciłam cztery złote, co dało mi wygraną - sześć godzin oglądania - takie moje prywatne odliczanie - zamiast do północy, to do końca limitu. Odliczanie czasu do północy jest po prostu przereklamowane.
Tylko ci goście na imprezie dość słabo się umówili co do przebrań. Sami lekarze i pielęgniarki. Ja byłam trochę bardziej oryginalna. Przebrałam się za pacjenta.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz