Dobra. Miałam trochę zaległości, ale zaczynam nadrabiać. Mogę - bo wreszcie pod strzechę moją trafił internet. Więc po raz pierwszy odkąd mieszkam w nowym "m" odpaliłam swój stary komputer.
Hit dnia (właściwie dwóch ostatnich dni) jest taki, że MAM WRESZCIE KUCHNIĘ. I z niczego się jeszcze tak nie cieszyłam jak właśnie z tego kącika. Kuchnia jest dokładnie taka, jak sobie wymyśliłam, a nawet lepsza, bo rozwiązał się problem suszarki. Sprytni panowie monterzy zrobili mi suszarkę (zwaną przez nich ociekarką) w szafce nad zlewem. Dodatkowo okazało się, że moje obawy o to, że mi w kuchni nie wystarczy miejsca na gary, blendery, talerze i miski, były nieuzasadnione, bo mam trzy niestandardowe szafy, które są tak głębokie, że nawet ja bym się w nich zmieściła dodatkowo, a co dopiero naczynia. LUZ - dosłownie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz