Olcia i ja należymy do tego gatunku, co to zwykle z technologią jest raczej na bakier. Akurat mój rozwój pod względem korzystania z dobrodziejstw nowoczesności zakończył się na znajomości obsługi żelazka. To nic, że zawsze szczegółowo czytam wszystkie instrukcje obsługi. Nie znam tej całej dziwnej technologicznej nomenklatury. Ludzie, którzy używają słów "bekap", "torent", czy "pliki kukis", są dla mnie nadludźmi, bo dla mnie to są pojęcia nie do ogarnięcia. Na swoim własnym komputerze niewiele sama umiem zrobić, żeby o niego należycie zadbać. Wiem, że czasem trzeba robić coś takiego jak defragmentacja dysku - i to o dziwo nawet potrafię uruchomić, ale już żebym miała wyjaśnić, jaki jest tego cel, to niekoniecznie. Wyuczyłam się na pamięć kilku niezbędnych czynności na tablecie, ale jestem przekonana, że nawet w połowie nie wykorzystuję jego funkcji i możliwości. Może Olcia z racji swego fachu jest trochę bardziej ogarnięta ode mnie komputerowo, ale już na przykład komórkowo - nie.
Tymczasem wczoraj dokonałyśmy odkrycia na miarę Kolumba. Niby wiedziałyśmy już wcześniej do czego służy skype, ale wiadomo jak to z nami jest - nie korzystałyśmy. I niby jesteśmy w stałym kontakcie, bo robimy sobie codziennie wieczorem co najmniej półgodzinne telefoniczne narady... A że z urządzaniem mieszkań naszych idziemy prawie łeb w łeb (web w web...), to i u Olci na nowym "m" zawitał internet. A wraz z nim - doszło do instalacji skype'a na kompie. Oj, namęczyła się Olcia przy tym okrutnie ("Mircia, co ja teraz mam kliknąć? Mircia, jaką ja mam nazwę użytkownika?"), ale w końcu jakoś poszło. Więc rozpoczęłyśmy wielkie zwiedzanie. Z tabletem w dłoni oprowadziłam Olcię po moim "m" - niczym po muzeum. Ona zdążyła mi pokazać jedynie swoją kuchnię, bo goście prawdziwi stali już w jej progu. Ale z dobrodziejstw takiej wizualnej technologii będziemy teraz korzystać. Luzzz. Mam nadzieję, że dziś znów zawitam w Gdańsku!
dziś jak dziś widzę WAS już w Czwartek. na żywo. olcia
OdpowiedzUsuń