Debiutancka nocna na nowym 'm' zaliczona. Nawet zapach farby mi tak bardzo nie przeszkadzał, nawet mnie głowa od niego nie boli, więc luz. Natomiast na maksa rozczarowana jestem pierwszą kąpielą w nowej wannie. Po latach z prysznicem na Moniuszki, podjęłam ważną życiową decyzję - że na nowym będzie wanna. Zlikwidowałam zastaną tu kabinę i między dwiema ścianami w łazience upchnęłam wanny-mini-wersję. I co? I pierwsza noc, pierwsza kąpiel, olejki, pachnące płyny -żeby był jeszcze przyjemniej. Woda odkręcam na maksa na czerwoną stronę. Wchodzę do wanny i okazuje się, że woda jest najwyżej ciepła, a nie gorąca, tak jak lubię. No nie! Jak tu leżeć? Zmarznąć można, zwłaszcza, że wiosna jeszcze nie przyszła. Okazuje się, że na piecu gazowym też wszystko na maksa poustawiane... I tak załamanie moje od wczoraj trwa... Nawet nie napiszę że luz. Bo z wanny wyszłam raczej średnio wyluzowana.
Jest na to jakaś rada?
sobota, 6 kwietnia 2013
Pierwsza noc
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Nowy junkers :) U nas wrzątek leci...
OdpowiedzUsuń