wtorek, 9 kwietnia 2013

Emka

Uwaga. Pierwszy raz od stu tysięcy lat oglądałam dziś emkę. Okazuje się, że w moim nowym 'm' Dwójka całkiem dobrze odbiera, co od czasu ucyfrowienia telewizji na Moniuszki było fikcją. Tuż przed emisją zadzwoniłam do Olci. A ta od razu mnie uprzedziła, iż czeka mnie spory szok. I cóż - uprzedzić mnie zdołała zaledwie o części rewolucyjnych zmian.
1. Jak zobaczyłam scenografię towarzyszącą Marcie, to pomyślałam, że Andrzej kupił jej nowe mieszkanie. Ale szybko wyszło na jaw, że po prostu zrobiła remont, czego wściekle zazdrości jej Małgosia. Tej z kolei scenarzyści dali do odegrania scenkę promującą kredyty na remont. Luz - ja już mam to za sobą.
2. Ten bardziej obrotny z bliźniaków ma już siedemdziesiątą ósmą w życiu narzeczoną. Do Muchy nie wrócił, za to dalej szuka szczęścia u przypadkowych panienek. Po Teresie, Oli, Madzi, Sylwii, Tej Ładnej Jego Żonie Co Nie Wiem Jak Miała Na Imię i setce innych panien, którch już pewnie nawet sam Bliźniak nie pamięta, swoje pięć minut ma jakaś Iza. Swoją drogą - na podstwie wątku jego romansów można by zrobić już jakiś teleturniej i z powodzeniem wymyślić pytania na cały sezon.
Hitem oglądanego przeze mnie dziś odcinka emki było odwołanie się do prawdziwej literatury - Bliźniak porównał swoją i Madzi znajomość do "Miłości w czasach zarazy" Marqueza... LUZ.
3. Jeszcze raz Marta, bo nie wytrzymam. I tu z Olcią moją mam rozbieżne opinie. Może i ktoś od wizerunku serialowych postaci chciał nadać Marcie nowego, świeżego wyglądu, ale totalnie mu to nie wyszło. Włosy niby w artystycznym nieładzie, ale jakby niedorobione, jakby zapomniała je rozczesać po umyciu... Ubrania też jakby nowe, ale wybierane do odcinka na zasadzie "ubierzmy ją już w cokolwiek, byleby goła nie biegała po planie zdjęciowym".
4. Ola mówi, że pan Moskwa zwany w emce Arturem rozwodzi się z Marysią. A to już całkowicie zaburza mój światopogląd i przyprawia o utratę wiary w niezłomne serialowe pary. NO KAŻDY, TYLKO NIE ONI!!! Kto to w ogóle wymyślił? Naprawdę aż takie nudy były w serialu, że trzeba było rozdzielać jedyną świętą rodzinę??? Cóż, może to i lepiej, że taką przerwę w oglądaniu miałam - zaoszczędziłam sobie sporo nerwów. Już wystarczająco wulgarne były dziś sceny jak Artur podrywa jakąś blond długonogą piękność. Biedna Marysia!!! (a swoją drogą - gdzie ona się podziewa?)
5. Ni stąd ni zowąd Andrzej ma syna. A ten syn nie wie, że jest jego synem. To bez kometarza. Stary serialowy motyw rodem z Ameryki Południowej.
Z emkowego szoku długo się będę chyba otrząsać. Następny taki seans planuję za rok.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz