poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Bankowo, bojowo

Wiedziałam, że lekko nie będzie. Ale że przy okaji całkowicie amatorsko i bez klasy, czy chociażby odrobiny nabytych zapewne na licznych kursach i szkolenich kompetencji... na to już nie byłam przygotowana. Otóż wybrałam się dziś do banku w celu zlikwidowania mojego starego konta. Konto nie jest mi już do niczego potrzebne, bo 1.mam inne, które muszę mieć, 2.to stare generowało potężne koszty - 10 zł miesięcznie, co rocznie daje 120 zł, a to już tyle co jedna dziesiąta pralki (której nie mam...). To stare konto zakładałam za czasów studenckich na potrzeby stypendium naukowego (było się kujonem...), a potem tak przez lata nie mogłam się zebrać, żeby zmienić bank. Aż do dziś.
Oczywiście pani w banku zbladła na wieść o celu mojej w banku wizyty. Ta sama pani, która regularnie dzwoniła do mnie oferując a to karty kredytowe, a to atrakcyjne ubezpieczenie  torebki (słowo daję), a to jakąś pożyczkę. Z żadnej z ofert nigdy nie skorzystałam, ale pani zawsze była miła. Dziś nie.
Po pierwsze - co mnie najbardziej oburza i trąci totalnym brakiem profesjonalizmu - trwało to wszystko 40 minut. Po drugie - pani była gotowa się rozpłakać, byleby tylko mnie odwieść od mojego pomysłu. Podsuwała mi w tym celu pod nos ulotki z Chuckiem Norrisem, ale sumie nie była w stanie nic merytorycznego, czy atrakcyjnego mi zaproponować. W pewnym momencie przerwała te wszystkie swoje chaotyczne czynności, popatrzyła mi głęboko w oczy i próbowała zastosować mieszankę metod "na straszaka" + "na litość", tzn. "Bo wie pani, do pani na pewno zadzwoni ktoś z centali w W-A-R-S-Z-A-W-I-E i zapyta, czy namawiałam panią na pozostawienie konta w naszym banku"... Pokiwałam tylko głową, dając jej jedynie do zrozumienia, że na niewiele się ten straszak zda.
Po trzecie - gubiła się teatralnie w papierkach, nie wiedziała co powinnam podpisać, co powinna wydrukować. Na koniec przeżyła prawdziwy szok, jak ją poprosiłam o PISEMNE potwierdzenie zlikwidowania rachunku. No co - chciałam mieć pewność, że już mnie nie będą kroić na kasie.
Nastęnym razem pięć razy się zastanowię, zanim znów zlikwiduję jakieś konto bankowe.
A tym z Warszawy powiem co myślę, jak zadzwonią.

1 komentarz:

  1. kompetensje....Miru :P a tak z ciekawości to w wbk miałas konto??? myslałam że w pko. mnie czeka to samo - likwidacja starego. konta - żeby było jasne :). o.

    OdpowiedzUsuń