niedziela, 7 października 2012

B jak bardzo poważna sprawa

Jeszcze praktycznie tego auta nie kupiłam, a już śni mi się po nocach. Śnią mi się co prawa przyjemne wycieczki i nietoperze, ale jak się budzę, to do świadomości docierają okrutnie fakty, które przyprawiają mnie o ciężki ból głowy. I w sumie powinnam się cieszyć, że dzięki Olci, która jakiś czas temu nabywała swoją Micrę, coś mi tam w głowie zostało - ot chociażby, że to przecież trzeba się wyposażyć w gaśnicę, apteczkę i tym podobne gadżety. I strasznie się boję, że coś pominę, że o czymś niezbędnym nie będę wiedzieć, że się odpowiednio nie uzbroję, że będę nieprawidłowo przygotowana do jazdy po publicznych drogach. NA SZCZĘŚCIE koleś, od którego kupuję auto, zrobił już za mnie połowę trudnych rzeczy typu przegląd techniczny, czy jakieś tam opłaty recyklingowe i inne wynalazki, o których sama na bank bym nie wiedziała, że je trzeba obowiązkowo wykonać, żeby wszystko było jak Pan Bóg przykazał... Histeria. Biurokracja. Utrudnianie ludziom życia. Bo kto to widział, żeby było tyle zachodu z kupowaniem auta. Jak kupuję nową sukienkę, to się nie muszę martwić o nic, poza kolorem i rozmiarem. Ale o sukienkach to ja mogę na razie na długi czas zapomnieć, bo zamiast nich nabywać będę dywaniki samochodowe i gaśnice. 
PS czy mi się wydaje, czy wpadłam w ton i nastrój typowy raczej dla mojej koleżanki Van Goghowej blogerki?

1 komentarz:

  1. co to ma znaczyc to ostatnie zdanie?? :) a po drygie oplata recyklingowa??? Wtf??????? Pozdrawiam i dooo mojego Ci jeszcze daleko. Trzymam kciuki, za auto rzecz jasna :). O.

    OdpowiedzUsuń