Godzinę przed wizytą cioci i wujka dostaję sms: "Wolisz śliczny czerwony świecznik, czy durszlak? PILNE". No to odpisuję szybko, że durszlak. Przy czym wiem na sto procent dostanę i jedno, i drugie, bo ciocia przy kasie ostatecznie się namyśli i stwierdzi, że te - dajmy na to - 50 zł za świecznik, to nie majątek i na pewno od tego nie zbiednieje, a mi się przecież na bank przyda.
I tym samym włącza mi się - nomen omen - czerwone (!) światło. I wyciągam naprędce wszystkie dekoracje i kuchenne gadżety, które dostałam od ciotki na nowe "m". Przynajmniej uniknę tłumaczenia, czemu nie stoją na wierzchu i nie dekorują mi wnętrza.
Luz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz