niedziela, 4 listopada 2012

Weekend z Olcią

Ona nigdy nie przestanie mnie zadziwiać. Mieszkałam z tą dziewuchą ponad dwa lata, myślałam, że już ją trochę wychowałam, że może tzw. wielkie miasto ją trochę odmieniło. Ale nie. Jak była wariatką, tak dalej jest. 
Przykład 1. Kawiarnia. Zamawiamy herbatę. Dostajemy do tejże herbaty cukier w takich wąskich podłużnych saszetkach. Już widzę, że Olcia kręci się niespokojnie. Patrzy - to na cukier, to na mnie. - Słodzisz? - pyta. No mogę nie słodzić. Ale o co chodzi? 
- Bo ja zbieram taki cukier - tłumaczy Olcia. 
- ? - milczę, ale moja mina wyrażą zdziwienie. 
- Już mam prawie kilo - dodaje Olcia z poważną miną. 
- ??? - mimiką twarzy prezentuję jeszcze większe z dziwienie i komentarz w stylu "wtf".
- Sama nie słodzę. Ale mam ten cukier dla gości. No co. Na nowe mieszkanie.
BEZ KOMENTARZA.
Przykład 2. Wyruszamy na bieg Gdańsk Biega. Pomysł jest już z założenia dość szalony, bo przecież ani nie trenujemy, ani się w biegowe klimaty jakoś nie wkręcamy. Raz, dawno temu przebiegłyśmy jakiś tam półmaraton, przez co wydaje nam się, że jesteśmy już wytrawnymi biegaczkami, które o bieganiu wiedzą już wszystko i mogą być w tej dziedzinie autorytetem. A fakty są takie, że wiemy jedynie co to znaczy mieć kolkę i dobiec na metę już po wszystkich... No ale powiedzmy, że w akcji Gdańsk Biega dystans nie jest jakiś powalający - ledwie 3 km (dla tych ambitniejszych - 6, ale się nie będziemy nawet porywać z motyką na słońce). Dzień przed biegiem zakupiłyśmy nawet specjalne biegowe spodnie, zwane po prostu gaciami. 
W dniu startu - obowiązkowo śniadanko biegacza, czyli jajka i takie tam. Luz. Olcia oczywiście się stroi, co rusz słyszę "ale czy to będzie pasować, do mojego szalika?"... Jakby chodziło o tytuł Miss Startu i Mety. 
I teraz najlepsze. Podjeżdżamy na miejsce startu. Już mamy wysiadać z auta. A ta wariatka wyciąga puder, lusterko i zaczyna się PUDROWAĆ. Po czym wyciąga kredkę i robi sobie oczy. Nie wytrzymuję nerwowo. - No przecież tam będzie TELEWIZJA - Olcia się usprawiedliwia. 
Szkoda, że zamiast zwykłego ambulansu dodatkowo nie było też medyków z psychiatryka. Zaraz by się nią zajęli. 
Ostatecznie impreza była bardzo pozytywna. Na metę udało się dobiec. Nam i 4,5 tysiącom innych uczestników. Okazało się (na moim przykładzie), że brak makijażu w tym nie przeszkadzał.














1 komentarz:

  1. :) Dzięki Mirciu, super weekendzik. Liczę na powtórkę z rozrywki (może już nie biegowej) jeszcze w tym roku! O.

    OdpowiedzUsuń