wtorek, 1 kwietnia 2014

Nasłuch


Znana jest reguła panująca w naturze dotycząca zachowania równowagi. Natura dba szczególnie o to, żeby nigdy nie było nudno. Czyli jak człowiek się cieszy, że coś się układa, że jest miło i że każdy dzień jest konstans, to zwyczajnie tak być nie może. Bo to nuda.
Moja męka ze starym komputerem trwała długo. A wiadomo, że w takich przypadkach rada jest tylko jedna - kupić nowy sprzęt. Ale też wiadomo, co stoi najczęściej na przeszkodzie, żeby takie zakupy sobie przedsięwziąć. To nie chleb, czy mleko, że się idzie, kupuje i nawet się nie zwraca uwagi, że z portfela dwa złote ubyło.
Ale niby komputer mam nowy, więc się cieszę, jest pięknie, jest miło.
No i taka sytuacja wczoraj. Że mi nagle telewizor nie działa. To znaczy działa. Obraz niby jest, nie śnieży, jak to dawniej bywało, kiedy ojciec z drabiną na dachu antenę ustawiał, a matka się darła przez okno "Jest, tak zostaw! NIEEEE, wróć. Ooo, śnieg". Co to, to nie. Obraz mam elegancki. Jedynie dźwięku brakuje. Dwa piloty, głośność podkręcona na maksa i dalej głucho. Uderzam pięścią (stara dobra metoda na wszystko) - głos na chwilę wraca, po czym znów zanika. Historia z waleniem w obudowę mojego tv powtarza się co dwie minuty.
Więc już układam sobie cały plan wraz z uzasadnieniem. Taką mam projekcję w głowie. Że o to mi właściwie chodziło. To dobrze, że telewizor się popsuł. Na nowy nie mam - wiadomo. Ale przynajmniej skończy się to oglądanie emek wieczorami, skończy się oglądanie wszystkich wieczornych wiadomości - od Teleexpressu począwszy, na informacjach w TV Trwam skończywszy łącznie z Dziennikiem Telewizyjnym na TVP Historia. Koniec. Będę teraz więcej czytać. Będę teraz więcej pisać. Będę teraz wypełniać swe wieczory w sposób pożyteczny i poczciwy. A jak kiedyś, kiedyś okaże się, że mam nadwyżkę na koncie, to nowy (nowoczesny!) telewizor zakupię. Proste.
Pogodzona, ba! zadowolona już z nadchodzących nowych czasów, odbieram telefon od rodzonej matki. I zwierzam jej się. Że telewizor się popsuł. Że bez dźwięku jest jakby bezużyteczny. Że oto nadchodzi nowa era w życiu jej córki.
Moja matka, która jest osobą z reguły - jak to się fachowo mówi - cyfrowo wykluczoną, mówi mi swym spokojnym, anielskim głosem. "Wiesz, Miruś. Bo to czasem po prostu kabelki nie stykają. Te wtyczki z tyłu telewizora. Może je sprawdź".
...
Kurtyna.

1 komentarz:

  1. nie posiadając telewizora w domu też tak ambitnie myslałam...ale niestety stety odkryłam stronkę alkino.tv....przepadłam :/. olcia

    OdpowiedzUsuń