wtorek, 25 marca 2014

Bye bye

No dobra. Wyjaśnienie. Nie pisałam długo, bo mój komputer przestał się do tego nadawać. Sam proces uruchomiania go i doprowadzenia do stanu, w którym można wykonać jakąś czynność, trwa jakieś 20 minut, a do tego już po chwili się okazuje, że sprzęt i tak odmawia posłuszeństwa, bo akurat równolegle z moimi planami postanawia urządzić sobie włoski strajk. Rozmaite próby wskrzeszenia mego - bądź co bądź - ośmioletniego komputera, były tylko przedłużaniem agoni. Napisane na nim liczne prace magisterskie, licencjackie, dyplomowe, maile, blogowpisy i fejsorozmowy doprowadziły wreszcie do kresu jego możliwości. Jedno jest pewne - po tym wpisie (powstającym w bólach - nie tyle twórczych, co technicznych) - trzeba będzie z mym starym laptopem się pożegnać. Amen.

1 komentarz:

  1. "Napisane na nim liczne prace magisterskie" nie tylko swoje własne.... :D ach, co za szkoda O.

    OdpowiedzUsuń