Od jakiegoś czasu prześladuje mnie myśl o kocie. Że powinnam sobie sprawić takiego stwora. Analiza argumentów za i przeciw ewidentnie wskazuje na irracjonalność i absurdalność tego pomysłu. Cóż. Mój wiek, stan cywilny i mentalny wskazywałyby jednak, że kot to jakby naturalny etap życia. Ale chociażby ze względów technicznych - w moim "m" nie ma takiego miejsca, w którym mogłaby stać kuweta. A poza tym mogłabym nie przeżyć (ja albo kot...) potencjalnych i prawdopodobnych szkód w postaci podrapanej kanapy czy zapiaszczonej podłogi.
Ale jak na złość, akurat kiedy taka myśl zakiełkowała mi w głowie, wszyscy znajomi mówią o kotach, przygarniają koty, znajdują koty, wrzucają sweet-kocie focie na fejsa. Epatują kotami.
Chyba kupię sobie patyczaka.
Może po prostu zasadź sobie rzeżuchę czy jak się tam to pisze?
OdpowiedzUsuńKot ewidentnie trąci myszką ...
OdpowiedzUsuńAle małpka mogłaby być :-)
Pomysł z rzeżuchą wydaje się być fenomenalny wręcz :D ps mam patyczaka w doniczce i już wypuszcza on nowe patyki, więc podaruję z chęcią. Do rzeżuchy pasować będzie jak ulał :))). Olcia.
OdpowiedzUsuń