wtorek, 11 grudnia 2012

Zwichnięcie

Godz. 5.40. Dzwoni budzik. Pierwszy. Bo po nim jeszcze jest pięć drzemek co pięć minut. Budzik daleko, nie pod ręką. Sięgam. Aaaa! Coś przeskoczyło w prawej ręce. Luz. Naciskam drzemkę i zapadam w półsen na następne pięć minut. I myślę przy tym. "Oho, dziś jedenasty. Matka Polka ma urodziny. Muszę pamiętać, co by do niej zadzwonić". Luz. Drzemka. Drzemka. Drzemka. Wstaję. W łazience się okazuje, że ręka boli. Prawe ramię. Tudzież bark. Soczewki zakładam zgięta w pół - skoro ręką nie mogę sięgnąć do oka, to mogę okiem do ręki. Bluzkę pięknie ubiegłego wieczora wyprasowaną zakładam na siebie metodą "powolutku, jedna rączka, au, au, au, au! Dobra. Druga rączka". Luz.
W pracy się okazuje, że długopis ciężko utrzymać. Boli już nie ramię, ale cała ręka. Plus drętwienie dłoni gratis.
Godz. 9.00. Na telefonie wyskakuje przypomnienie. "Kalina - 30 urodziny".
Przez parę godzin boksuję się z myślami i pracową współlokatorką. Dobra. Idę do lekarza.
Po drodze dzwonię do Matki Polki. I mówię jej, że się nieźle uśmiałam, że ona już ma 30, co oznacza, że jest dość jakby stara. A Matka Polka mi na to, że po pierwsze to za rok ja też tyle będę miała, a po drugie, to coś mi się już w głowie całkiem pomieszało, bo trzydziestkę to ona miała dawno temu. Teraz ma 31.
Luz.
Rzeczywiście.
Po lekarzach maratonik. Od rodzinnego wychodzę z dwoma świstkami. Generalnie z przekazu ustnego wiem, że mam się udać do ortopedy. W hieroglify na świstkach już się nie wczuwam.
Na lekarza-ortopedę czekam dwie godziny. Czekam, trzymając w dłoni dwa świstki plus numerek. W końcu wchodzę. "A prześwietlenia czemu pani nie zrobiła? Ma tu pani przecież skierowanie!!!" LUUUZ.
Plus lekarza taki monolog: "Czy pacjentka nie wie, że tu się we wtorki nie przychodzi? Tu we wtorki są same babcie, emerytki zrzędzące, najczęściej zresztą emerytowane lekarki, co wysiadują w poczekalni godzinami. Poza tym pacjentka zawyża mi tu średnią wieku".
Naprawdę luz.
Opowiadam mu w telegraficznym skrócie, jakich historii m.in. na jego temat musiałam w poczekalni wysłuchać. Chociaż i tak przepustką do poczekalniowej społeczności jest tajne hasło "Który ma pani numerek?".
Diagnoza. Zwichnięcie stawu ramienno-barkowego. Prawego. Tabletki, jak nie pomogą to zastrzyk ("Taką ampułę pacjentka sobie kupi"), dodatkowo zabiegi różne niby-rehabilitacyjne. "Tylko niech się pacjentka nie łudzi, że pacjentka jeszcze się w tym roku gdzieś na tę rehabilitację dostanie".
Kontrola w styczniu. "Czyli w przyszłym roku" - wyjaśnia mi lekarz-ortopeda. "A to już też będę stara.  Będę miała już trzydziestkę". "A to już bardziej będzie pani do towarzystwa pasować".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz