Widzę, że stoją przyniesione z piwnicy ozdoby choinkowe. Ale - nie wiadomo czemu - mam zakaz ich dotykania, a co za tym idzie - ubierania choinki. Czyli szczucia i mojej irytacji ciąg dalszy. Najlepsze jest to, że popakowałam już tony prezentów gwiazdkowych, które mogłyby sobie spokojnie leżeć tam, gdzie ich miejsce - pod choinką, a muszą bez sensu spoczywać zamknięte w szafie. BO CHOINKI NIE MA. Tzn. jest, ale nadal goła i nadal na balkonie.
Wrrr.
Poza choinką inne jeszcze sprawy mam na głowie.
Powoli wchodzę w klimaty, w których od jakiegoś czasu siedzi Olcia. Lekki mam z tego tytułu nieogar, bo generalnie jestem w niedoczasie i decydujący będzie ten tydzień. Luz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz